Artykuły

Na wzrost pensji już nie licz

Większość z nas czeka kilkanaście chudych miesięcy, w czasie których musimy zapomnieć o podwyżkach. Najtrudniej będą mieli zatrudnieni w prywatnych firmach - od budowlanych, po te żyjące z turystów. Tu płace mogą zostać obniżone nawet o 5 do 10 proc.

Obecny stan posiadania uda się ocalić w budżetówce i w firmach, w których działają silne związki zawodowe. Tam, gdzie związki są najsilniejsze, podwyżki sięgną 2-6 proc.

Nieźle może być w handlu i usługach. - Konsumpcja wzrosła w pierwszym kwartale roku o 3,3 proc., ceny także, więc handel i usługi nie będą miały niższych wynagrodzeń. Może będą należeć do nielicznych sektorów, w których pensje wzrosną - mówi Rafał Benecki, ekonomista ING Banku Śląskiego.

Analitycy uważają, że zamrożenia wynagrodzeń może się spodziewać budżetówka: jej silne związki zawodowe, np. w edukacji czy w służbach mundurowych, wywalczyły już swoje na 2009 rok, więc w 2010 r. będą musiały się tym zadowolić.

O podnoszeniu wynagrodzeń ani myślą natomiast bankowcy i ubezpieczyciele. Trwa mordercza walka o każdego klienta, a przetrwanie banków zależy m.in. od tego, jak bardzo uda się im obniżyć koszty własne.

Najtrudniej jednak będzie w tych branżach, które są nastawione na klientów uzależnionych od kredytu: budowlanej, meblarskiej, motoryzacyjnej, czy produkującej sprzęt agd. Ciężkie miesiące czekają też gastronomię i hotelarstwo.

Więcej czytaj w Dzienniku Zachodnim.
© 2002 - 2024 pless intermedia. Wszelkie prawa zastrzeżone.